Trudna współpraca między redaktorem a autorem

Zawód redaktora wydaje się taki spokojny. Wiele osób myśli, że jako redaktor siedzę w ciepłym biurze, popijam ciepłą kawkę i robię 5 książek w roku.

A prawda jest taka, że siedzę w swoim ciepłym domu, wypijam litry kawy (mam mocne postanowienie, żeby zejść do dwóch dziennie) i 5 książek robię w 2-3 miesiące. Dlaczego tak? O tym w innym wpisie.

Fakt jest jednak taki, że gonią nas terminy. Terminy są święte, tzn. są święte dla wydawcy, redaktora prowadzącego, redaktora, korekty, ale często nie dla samego zainteresowanego, czyli autora. Gdy książka jest wprowadzana do planu wydawniczego, wszystkie terminy są skrzętnie obliczane. Nie ma miejsca na opóźnienia.

Oczywiście, bywa tak, że stanie się coś nieoczekiwanego, ktoś złamie rękę, ktoś trafi do szpitala. Trzeba wtedy reagować na bieżąco i… kombinować.

Kiedy współpraca między redaktorem a autorem bywa trudna?

Jednak taki autor to nie jest jakiś bardzo trudny przypadek. Dla mnie dużo trudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy autor neguje wszystkie moje poprawki. Często pracuję z osobami bardzo wykształconymi, z wieloma tytułami naukowymi, z osobami specjalizującymi się w naukach ścisłych, dla niektórych z nich przyjęcie poprawki jest bardzo trudne. Na szczęście przez blisko 15 lat pracy miałam „tylko” 2 takie przypadki. Byli to naprawdę trudni autorzy do współpracy, negowali każdą moją poprawkę i żądali, abym każdą im uzasadniała, a potem… i tak ją negowali.

Oczywiście zawsze, gdy autor potrzebuje wyjaśnień, to to robię, ale… są pewne granice. Zawsze te granice wyznacza kultura. Jeśli autor od samego początku traktuje mnie, jakbym była bardzo głupia, krzyczy na mnie i źle się do mnie odzywa, to taka współpraca naprawdę będzie trudna. A czasami nawet niemożliwa.

W takich przypadkach bardzo często moje poprawki są „konsultowane” z mityczną już polonistką, która się ze mną nie zgadza i mówi dokładnie to, co autor.

Miałam panią, która uważała, że nazwy zagranicznych miast należy zapisywać kursywą… Mityczna konsultantka twierdziła, że właśnie tak się robi.

Zdanie jest niezrozumiałe, wymaga przeredagowania, no inżynier by zrozumiał, ja nie jestem inżynierem, więc nie rozumiem. 😊 Problem w tym, że konsultant – inżynier, profesor, też nie rozumiał…

Zawsze mnie bawi mityczna polonistyka, bo wiem, że żadnej takiej polonistyki nie ma…

Chociaż… Pamiętam, że jeden z moich autorów napisał mi kiedyś, że zgadza się na wszystkie moje poprawki, bo żona jest filologiem polskim, przeczytała i powiedziała, że słusznie wszystko poprawiłam. Uf 🙂 .

Redakcja nie jest zerojedynkowa

Nie ma jednego wzorca na redakcję, każdy z nas pracuje inaczej i wprowadza inne poprawki. Oczywiście, przecinki poprawimy wszyscy do pewnego stopnia tak samo. Ale są takie sformułowania, gdzie przecinek jest fakultatywny, czyli może być, ale nie musi. Podobnie pewne techniczne rzeczy możemy zapisać dwojako. Ktoś użyje myślnika, a ktoś inny dywizu. Ktoś będzie rozwijał skróty, a ktoś nie.

Natomiast są pewne zasady, których uczy się powszechnie redaktorów i których staramy się przestrzegać, czyli np. pojedynczego wyróżnienia w tekście. Czyli jeśli stosujemy bold, to nie dorzucamy do niego jeszcze kursywy i podkreślenia. A są to kwestie, za które autorzy potrafią ginąć, bo ma być wyróżnione.

Niestety w druku to będzie źle wyglądało. Ponadto przyjęło się, że np. wyrazy obcojęzyczne zapisujemy kursywą.

Kiedy należy stosować kursywę?

Kursywę zastosujemy także do zapisu tytułu utworu, symboli wielkości fizycznych, łacińskich nazw gwiazdozbiorów i gwiazd, w niektórych zapisach chemicznych. Wyróżnimy tak cytaty, dedykacje, didaskalia w tekstach utworów scenicznych. Przypadków, gdy zastosujemy kursywę, oczywiście, jest więcej.

Natomiast nie należy stosować kursywy w tekstach złożonych wersalikami i kapitalikami.

Wyrazów złożonych kursywą NIE SPACJUJEMY.

Kiedy stosujemy boldem?

Bold stosujemy, gdy chcemy coś podkreślić, na coś zwrócić uwagę, zatem nie mogą to być całe fragmenty tekstu. Ogólna zasada edytorska mówi, że bold nie może obejmować tekstu dłuższego niż jeden wiersz.

Co jeszcze wyboldujemy?

  • tytuły
  • nagłówki
  • podpisy pod ilustracjami
  • hasła w słownikach
  • żywą paginę w słownikach oraz encyklopediach

Guru redaktorów, czyli Adam Wolański, autor „naszej” biblii – „Edycji tekstów”, zaleca, żeby pismo półgrube stosować bardzo oszczędnie.

A co z podkreśleniem?

Wolański zaleca unikać podkreśleń, ponieważ zniekształcają krój pisma. A jeśli już stosujemy podkreślenie, należy pilnować, aby nie przecinało ono liter.

Nie możemy więc stosować wyróżnień, jak nam się podoba. Poza tym tekst, w którym mamy bardzo dużo wyróżnień traci na czytelności. Zobaczcie poniżej:

Współpraca między redaktorem a autorem

Źródło: Tekst pochodzi z Wikipedii. Wyróżnienia zostały naniesione przez autorkę bloga.

Ten fragment jest bardzo trudny w odbiorze, w zasadzie nie wiemy, co jest ważne, co najważniejsze. Taki tekst bardzo trudno się czyta, a to tylko 3 zdania, wyobraźcie sobie całą taką stronę albo całą książkę napisaną w ten sposób. Będzie to koszmarek, którego nikt nie będzie w stanie czytać, a co dopiero się z niego np. uczyć.

W dodatku zauważcie, że zastosowałam wyróżnienia także w spacjach, znakach interpunkcyjnych, co jest oczywiście błędem.

Moje rady na trudnego autora

Podsumowując, to, że nasz klient płaci nam za redakcję czy korektę tekstu, nie oznacza, że my mamy się na wszystko zgadzać. Jasne, że możemy współpracę „zerwać”. Ale nie zawsze nam się to opłaca.

Pamiętajcie!

ZAWSZE możecie żądać usunięcia swojego nazwiska ze strony metrykalnej.

Skoro wy pracę zrobiliście, a ostatecznie wydawca poszedł na ustępstwa i dogadał się z autorem, że część lub większość waszych poprawek nie została wprowadzona, to jest to najsensowniejsze rozwiązanie w takiej sytuacji.

Możecie też dodać przypis wyjaśniający, że np. autor nie zgodził się na zastosowanie interpunkcji, mimo zaleceń korekty. Taka adnotacja pojawiła się w jednej z książek Beaty Pawlikowskiej. I słusznie. Czytelnik, który znajduje błąd błędy patrzy na stronę metrykalną i sprawdza, kto redagował książkę, a kto robił korektę.

Ludzie naprawdę czytają książki i potrafią napisać do wydawnictwa maila ze wskazaniem strony z błędem. W takiej sytuacji pojawia się pytanie „z góry”, a kto robił korektę? Nazwisko mamy jedno (wiem, wiem, można zmienić, ale co z tego, smrodek zawsze będzie smrodkiem), a branża jest mała.

Takich autorów nie zmienimy, ale możemy zadbać o siebie. I należy to robić!

Może Cię zainteresować

Do sytuacji w książkach Beaty Pawlikowskiej odniosła się m.in. Małgorzata Bortliczek, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Zakładzie Edukacji Humanistycznej i Nauk Pomocniczych Pedagogiki z Uniwersytetu Śląskiego. W tekście „Wstyd nie rozumieć interpunkcji” przytacza słowa Pawlikowskiej na temat korekty i interpunkcji w jednej ze swoich książek. Tekst możecie przeczytać tutaj >>>

Bibliografia

A. Wolański, Edycja tekstów. Praktyczny poradnik, WN PWN, Warszawa 2008.

Zobacz inne posty

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top